Na bagnety |
W wojnach połowa XIX wieku to okres, w którym taktyka huraganowych
ataków na bagnety coraz mocniej rywalizowała z rozwojem broni palnej. Ta
ostatnia stawała się coraz celniejsza i bardziej szybkostrzelna. Mimo
to we wszystkich regulaminach piechoty do I wojny światowej atak na
bagnety pozostawał podstawowym typem natarcia, niezależnie od coraz
większych strat atakujących. Zwarte kolumny Francuzów pod Waterloo czy
nawet wiarusów spod Olszynki Grochowskiej maszerujące z pochylonymi,
błyszczącymi bagnetami doczekały się swoich następców pod Sadową w 1866
roku, Gravelotte w 1870 roku czy nad Sommą w 1916 roku.
Powstańcy starali się uzupełniać swój ekwipunek różnego rodzajami bagnetami. Problem mogła stanowić myśliwska broń palna pozostająca na wyposażeniu powstańców, nieprzystosowana do mocowania bagnetu. Do takiej broni dorabiano chałupniczo najróżniejsze mocowania, dzięki czemu na zdjęciach możemy oglądać bagnety dorównujące długościom krótkim fuzjom oraz ciężkie jataganowe ostrza przy lekkich ptaszniczkach. Regulamin Żuawów Śmierci wymagał od każdego wstępującego w szeregi tej elitarnej formacji żołnierza, aby do obozu przybył z karabinem z bagnetem. Tak uzbrojonych straceńców widzimy na licznych rycinach przedstawiających szarżę na bagnety choćby pod Miechowem czy Grochowiskami.
anonim |
anonim, Stanisław Wasiłowski |
Broń w strzelcach była bardzo rozmaita, jedni mieli nowe rosyjskie karabiny zdobyte w poprzednich bitwach, inni karabiny niegwintowane po weteranach, dubeltówki i pojedynki rozmaitych kalibrów ze świeżo dorobionymi bagnetami, lub bez bagnetów. Często więc na komendę "na bagnety" do ataku ruszali żołnierze trzymając lufę oburącz. Wszak kolby również potrafią czynić spustoszenie w szeregach wroga. By nie ograniczać się do rodzimego podwórka, warto przejrzeć kilka secesyjnych pamiętników - w ścisku i tłoku to nie kula i nie bagnet były prawdziwymi zuchami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz